Ogród

Ogród

Garden

Potrzebuję koloru. Rozpaczliwie.
Semiramida szaleje w tych zamieciach. Niedostatecznie doświetlone biele, podczas gdy miały być fiołki i astry. Jak wytrzymać bez trawy. I nieba.

Obrazy kwiatów kładę pod powieką. Wspomnienia dawnej wolności i lata. Gdzie mam teraz wędrować. Skoro wciąż z powrotem.

W śnieżnej rozpadlinie wąziutki jak wstążka brud drobnych kamieni. Lekkie echo kroków, a przecież nie wyszłam.

Imperium kontratakuje.

Imperium kontratakuje.

Star Wars Art astromech R2-D2
(Admiration, William – Adolphe Bouguereau, 1897)

Z bezbrzeżną niecierpliwością biegnę przez dni. Prawdopodobnie upłynął cały jeden rok ze mnie, kiedy ostatni raz o tym myślałam.

A jednocześnie jestem śledzona. Płyną do mnie maile, wiadomości i posty z niewielką zawartością karnawału. Zapiera mi dech, kiedy pomyślę, jak radykalnie zmieniło się moje życie od czasów samotnego dzieciństwa, zagubionego w wysokich zbożach i łąkach. Szłam w kwiatach, milcząc i próbując się z życiem. Ponad powierzchnią trawy i zboża skakał mój mały rudy pies, żeby sprawdzić, gdzie jestem. I nie chciałabym tutaj używać emotikonów, ponieważ uczciwie uśmiecham się do moich wspomnień twarzą bez znaków diakrytycznych i interpunkcyjnych, ustawiam się zmarszczkami pod okiem, nadpisując błahą przeszłość śmieszną tęsknotą za brakiem ciężaru. Może wywołam to w sobie. Tamten spokój.

Póki co, cudem uchodzę z życiem z codziennej łapanki informacyjnej. Uciekam od dnia, zamiast zbierać kamienie i kawałki stopionego piorunem piasku; wypełniam sumiennie harmonogram codzienności. A kiedyś robiłam obrazy z suszonych płatków i konfitury gruszkowo-cynamonowe.

Pierwszym społecznym modułem track&trace była idea Boga Wszechwiedzącego. Drugim jest siatka kartograficzna informacji. Ręce na kołdrze, nie zabijaj, Oko Opatrzności, rejestracja, kopia z świata, podglądanie snów. Dyscyplinowanie pod nieobecność.

Chciałam tylko zbierać kwiaty, a zbieram internet.