Radość bez podwykonawców

Radość bez podwykonawców

Większość życia upływała nam w pomieszczeniach zamkniętych, niebiletowana.

Nie było z nami żadnego kontaktu, nikt nie wołał. Otwarte całą noc drzwi sypialni, ponieważ zawsze spaliśmy dla kogoś innego.

Dni tak gęste, że przed obiadem mijały już dwa całe lata, nieopanowane skutki naszych przyczyn. Kręciło nam się po domu i głowie trochę cudzych myśli, ale umiały zastygnąć przy tupnięciu nogą. Wzbierał kurz, blakły ważne paragony, wciąż nikt nas nie zbierał, nikt nie abonował. Płakaliśmy czasami do wanny codzienny biuletyn, śmieci organiczne do licznych sortowań.

Przesuwano nas w czasie do drugiego rzędu, za wysokich w dacie urodzenia, mdlały nam kolana, jeszcze się kochano w naszych zdjęciach profilowych, biegliśmy objęci przez podszewkę płaszcza, wtuleni w wiskozę i upał, zatrzymywano nas na granicy skóry, wzmożone patrole, lęk przed ośmieszeniem, i niepowstrzymana radość bez podwykonawców.

Obraz: Helen Verhoeven

Trwa instalacja nowego

Trwa instalacja nowego

Wyskakują błędy.
Tak, zepsułam się, nie ma.

Still loading.

Całkowite przeciążenie systemu.
Nie mam miejsca na nic nowego, bo cała jestem zajęta cudzym. Księżniczka bez Ziemi, Jan bez Dni, jakoś tak.

Za mało czegokolwiek dla mnie.

Może to zdrowy czas całkiem.
Sprzeciw.
Totalny.
Przeciwko temu, co sama ze sobą.
Na co pozwoliłam, pozwalam.
O co aż się o to proszę.
Rzygam sobą.

Nie wiem, czy i jak sobie poradzę.
Wyłączyłam wszystko.
Siedzę w problemach.
Muszę się sobą i nimi zająć.
Dalej się tak nie da.