Obecni

Obecni

Niedługo staniemy wysoko, żeby wołać imię. Zostanie nam po tym, kto odejdzie. Będziemy mówić jego imię często, od mówienia nabierze obecności, ciała.

Razem z otwarciem ust, ruchem języka, układem warg, powietrzem odtworzymy tego, który nie pozostał, przyniesiemy go sobie w zębach, szczelinowo, aż przyklei się do podniebienia, osadzi się na fiszbinach głosek, będziemy go po trochu odławiać jak plankton.

Wyślemy za nim wszystkie nasze znaki, małe przywołania. Dodamy odsyłacze do szuflad, bibliografię szafy, zbierzemy w kartony i worki. Będziemy wołać, jak od urodzenia, o jeszcze jedno przyjście. Poskamlemy o domowo drobną referencję, odprawimy czary, aby przywołać ulubiony przedmiot odniesienia, będziemy inscenizować obecność, myśmy to studiowali od samych narodzin, tak jak i znikanie, szyfranci nieważnego, chwiejni sygnatariusze porozumienia a kuku, nawykli do zakrywania twarzy prześcieradłem. Tamci zawsze wracali, a myśmy się tak ładnie zanosili śmiechem.

Staniemy wysoko, żeby wołać imię. Powietrze będzie czyste, głos jak trzeba. Przyjdą chyba. Zawsze przychodzili.

Zdjęcie: Biancaneve by Romina Ressia