![]() |
Star Wars Art astromech R2-D2 (Admiration, William – Adolphe Bouguereau, 1897) |
Z bezbrzeżną niecierpliwością biegnę przez dni. Prawdopodobnie upłynął cały jeden rok ze mnie, kiedy ostatni raz o tym myślałam.
A jednocześnie jestem śledzona. Płyną do mnie maile, wiadomości i posty z niewielką zawartością karnawału. Zapiera mi dech, kiedy pomyślę, jak radykalnie zmieniło się moje życie od czasów samotnego dzieciństwa, zagubionego w wysokich zbożach i łąkach. Szłam w kwiatach, milcząc i próbując się z życiem. Ponad powierzchnią trawy i zboża skakał mój mały rudy pies, żeby sprawdzić, gdzie jestem. I nie chciałabym tutaj używać emotikonów, ponieważ uczciwie uśmiecham się do moich wspomnień twarzą bez znaków diakrytycznych i interpunkcyjnych, ustawiam się zmarszczkami pod okiem, nadpisując błahą przeszłość śmieszną tęsknotą za brakiem ciężaru. Może wywołam to w sobie. Tamten spokój.
Póki co, cudem uchodzę z życiem z codziennej łapanki informacyjnej. Uciekam od dnia, zamiast zbierać kamienie i kawałki stopionego piorunem piasku; wypełniam sumiennie harmonogram codzienności. A kiedyś robiłam obrazy z suszonych płatków i konfitury gruszkowo-cynamonowe.
Pierwszym społecznym modułem track&trace była idea Boga Wszechwiedzącego. Drugim jest siatka kartograficzna informacji. Ręce na kołdrze, nie zabijaj, Oko Opatrzności, rejestracja, kopia z świata, podglądanie snów. Dyscyplinowanie pod nieobecność.
Chciałam tylko zbierać kwiaty, a zbieram internet.
To dorosłość. Niezbywalne brzemię odpowiedzialności. Nawet zbieranie kwiatów już kosztuje.
Ale dlaczego płaci się sobą?
A jaka inna waluta jest cenna w czasie wiecznej dewaluacji?