The Absence of All Colors 3 by Ludmila Steckelberg

Dni matek
są takie policzone
jak ręczniki
jak drobne na bilet

Dni matek poskładane równo
nad brzegiem
do krawędzi
małych kalendarzy

I szminka w torebce
Matki jedzą szminkę przed ważnym zebraniem

Miętowe ziarnko piasku w ustach
w matkach sypie się klepsydra
stąd szelest sukienek
jedwab szyfon
lekkie mgły nad lękiem
niedożycia do tego co potem

Matki przed snem liczą
czy ich wystarczy
do pierwszego
kroku lotu słowa

Stoją
przymierzając ciasną w pasie spódnicę sprzed ciąży
nie chce im się jeść surowych marchewek
bo akurat biegną im gotować
ten los
a może przypadek

Sałatka z czterolistnych koniczynek czeka w śniadaniówce

Furkot wrzenie
nakręcanie dnia słabego w sprężynie
ciche przytulanie
kiedy ktoś tam mały dławi się od płaczu

Matki liczą
trzy dwa jeden szukam
że się jeszcze trochę uda
jeszcze jedną zimę

Żeby tak na dłużej
porządnie
jak płaszcz buty
jak jasne spojrzenie
żeby im wystarczyć

na jeszcze jedno
chociaż jedno jutro