Ciotka Kena by Zbigniew Libera



Tęsknię do chcenia.
Jestem z kraju, który nie chce. Nic nie jest jego.

Chciałabym, aby ten kraj czegoś chciał. Przeczytał nieco inny elementarz. Poćwiczył techniki snu, marzenia i halucynacje. Poszedł po coś. Nad czymś się pochylił troskliwie, ucieszył. Żeby pomarzył o sobie samym, tym jakiś czas później. Zainstalował sobie przyszłość. Potrzymał w dłoni genitalia patriotyzmu i poszedł uprawiać nimi miłość do ojczyzny bez przemocy i lęku, w czystej bieliźnie, bez czarnych slipów Wallenroda. Ile czasu może zająć narodowi zorientowanie się, że jest wolny do, nie tylko wolny od?

Słyszę furkot folii, w którą na polecenie kraju owinęłam życie, potrzeby, pragnienia. Pracowicie przebijam się przez warstwy izolacji i uziemienia. Obserwuję kobiety mojego kraju, ciekawią mnie bardzo. Przeglądamy się w sobie, znaczki z tej samej serii z papieżem. Patrzę z dystansu na morze naszej bezinteresownej wrogości, słabość i gorliwość w dyscyplinowaniu innych kobiet. Próbuję zrozumieć, skąd się wzięłyśmy. I ile mogłybyśmy razem.

MaryLoo napisała w komentarzu do “Wylinki”:

“Wysoki poziom lęku zmniejszałam szukając akceptacji u innych, odgadując, a nawet wyprzedzając ich myśli. Nadskakiwałam i przytakiwałam.”

Martwieję, czytając.
Wyprzedzanie cudzych myśli brzmi bardzo znajomo. Szukanie akceptacji, nadskakiwanie i przytakiwanie.

Zostałam do tego specjalnie przeszkolona.
A Wy?

W rozmowie z Marią Janion “Córki są do wielkich zadań” jest kapitalny moment:

“- [Renata Dziurdzikowska] Wspiera pani ruch kobiecy w Polsce, docenia kobiety, pisze o kobietach w literaturze. Czytam wywiad z profesor Hanną Świdą-Ziębą, w którym mówi: “Całe życie doświadczałam nietolerancji ze strony kobiet! To one mi mówiły: “Jak ty chodzisz ubrana!”, kiedy przyszłam w spodniach na radę wydziału. “Nie gotujesz obiadów, choć masz męża i dziecko! Jak to, ty nie pierzesz mężowi koszul i on się z tym godzi? Dlaczego nie urządzasz przyjęć?” A Wisława Szymborska współczuje wielu mężczyznom, że mają w domu żony-jędze.

– [Maria Janion] No tak, ale skąd bierze się jędza? Kinga Dunin napisała o tym bardzo dobry felieton. Kobieta mówi, chciałabym to i to, mam taką potrzebę, a mężczyzna odpowiada: “co ty pleciesz”,”nie nudź”, “później”, albo nic nie mówi, bo nie słyszy, nie słucha, lekceważy. Kobieta już wie, że jej potrzeby są nie na miejscu, nie może ich wyrażać, bo i tak nie będą zaspokojone. I w ten sposób po kilku latach zostaje jędzą.

Kobiety, które poniżają inne kobiety, są częstokroć strażniczkami systemu, feministki nazywają je zbrojnym ramieniem patriarchatu. Patriarchat już nic nie musi, ponieważ kobiety same wszystko załatwią, same siebie potępią – “jak ty się ubrałaś”, “gdzie poszłaś” – przywołają do porządku w myśl norm mających obowiązywać kobietę. Nasze społeczeństwo jest męskie, narodowe, katolickie, heteroseksualne, zrepresjonowane i represjonujące. Wiele kobiet uwewnętrznia i propaguje to przesłanie.”
Przerażająca większość Polek to gorliwe funkcjonariuszki patriarchatu. Mamy tutaj wspólną, dość niewolniczą głowę.

Wyprzedzamy myśli patriarchatu.
Jesteśmy prymuskami patriarchatu, córkami prymusek, które mówiły nam: “co ty pleciesz”, “tak się nie robi”, “to się nie uda”, “w oknach muszą być firanki, chcesz żeby ci ludzie do domu patrzyli”, “bo się ojciec zdenerwuje”.
Urodził nas naród z funkcją dozorcy.

Jestem przekonana, że za naszych czasów rozegra się w Polsce najważniejsza wojna kobiet. Walka o wolność do. Ta walka będzie międzypokoleniowa, domowo-szkolna, nerwowa.

Tak, nasze córki są do wielkich zadań. To one mogą nareszcie zakończyć proces dziedziczenia. Dostać w posagu surowe możliwości w miejsce rodowych sreber zakazów i ograniczeń. Nasze córki mogą chcieć i śmiało iść do własnych celów.

Tymczasem wewnętrzne dozorczynie jeszcze w nas mówią. Całe dzielnice kobiet gniewnie wychylonych z mansjonów okien wydają głośny syk, unoszą się nad haftowanym pekińczykiem, cmokają z dezaprobatą.

Jak chodzisz. Jak się ubierasz, ty mała dziwko. Twoja krótka i brzydka spódniczka jest wykroczeniem przeciwko narodowi, któremu szedł żołnierz po makach i ginął. Naród i tata narodu byliby bardzo niezadowoleni, gdybyś wyszła w tej krótkiej spódniczce do ludzi. Ludzie mogliby poczuć się nieprzyjemnie sprowokowani, a oprócz ludzi również inne kobiety.

Kupimy ci barbie, tylko nigdy nie ubieraj się jak ta mała chuda dziwka. Damy ci talerz pierogów z cebulą, żebyś nie była taka chuda w białej bluzce ze spoconymi pachami, i żebyś ciężko dyszała, jeżdżąc na swoim różowym rowerku. Ty nasze siedem lat tłustych, przez resztę życia chuda krowo. Wówczas nie sprowokujesz obcych ludzi do czynów niegodnych z twojej winy, a nawet będą ci współczuli podczas procesu myślowego, jaki ci wytoczą. Będziesz podejrzewana o najgorsze, dlatego musisz być najlepsza, i chociaż to nie wystarczy, po prostu się postaraj, trzeba sobie zasłużyć na czerwony pasek na skórze i nagrodę książkową.

I nigdy, ale to nigdy nie odzywaj się głośno, kiedy nie pytają. A kiedy pytają, szybko i ładnie najpierw podnieś rękę. Możesz podnieść rękę jeszcze zanim zapytają, ale nie odpowiadaj, tylko pokaż, że się starasz i zrób herbatę z cytryną. Na stole puste filiżanki z duraleksu po prababci, aport. Ładnie. A teraz powtórz, dobrze wychowaj córkę. Skromnie. Weź dla niej to samo. 

Kto mówi w naszych wewnętrznych dozorczyniach?
Kto je nauczył?
Skąd się biorą kobiety w kobietach? Kto finguje proces dziedziczenia kobiecości jako kobiecej natury?
Ile w dozorczyniach biologii, a ile kultury?

To, co naturalizujemy jako płeć biologiczną, jest wytworzone przez kulturę, i nawet anatomiczny zakres płci biologicznej regulowany jest historycznie i społecznie. Chociażby – nie w każdym z zakresów kobiecość zawiera genitalia. A w jednostronicowej polskiej kamasutrze – od pokoleń pozycja pod migrenę, niepokalane poczęcie i fundusz alimentacyjny w świeżych nenufarach.

Dlatego ja w moim najbardziej podstawowym sensie nie jestem kobietą, ale stosuję kobiecość, jaką we mnie wyuczono, pozwalając jej wtórnie wytwarzać moją płeć biologiczną. I żebyście dobrze mnie zrozumieli: to nie jest gładkie zdanie i sztuczka teoretyczna. Sprawdzam ją własnym ciałem. Gdyby pierwotnie istniała płeć biologiczna, w języku, jakim kazano mi opisywać siebie jako kobietę, nie brakowałoby pewnych części ciała i pewnych jego czynności. Tymczasem części mojego ciała nie było, nie przyznano mi go, bo mama nie kazała, a ksiądz przed pierwszą komunią wskazał jako skażone grzechem.

Joanna Mizielińska w “(De)konstrukcjach kobiecości” przytacza za Judith Butler mój ulubiony inicjacyjny performatyw: – “To dziewczynka”, który powołuje nas do życia. Moc stwórcza tej różnicującej formuły towarzyszącej naszemu przyjściu na świat nigdy nie wygasa, podlega rytualnym wzmocnieniom, których celem jest poprawne realizowanie przez nas kobiecości kulturowej.

Ku kobiecości nie prowadzą nas szamanki, lecz ekspedientki kultury. Silna obrzędowość współczesnej kobiecości jest społecznie znaturalizowana. Rytualne wprowadzenie w kobiecość odbywa się poprzez zaproszenie do konsumpcji kobiecości, zakupy rekwizytów i przeżyć kobiecości, dekorowanie tożsamości, podczas których dorosłe kobiety starają się zaciekle przeciągać małe dziewczynki na swoją stronę.

– Idź się przejrzyj, jak wyglądasz.

Figura dzieciństwa, suma naszych dzieciństw: dziewczynka biegnąca do lustra. Między wzrokiem a dziewczynką pojawia się lustro, odbija spojrzenie dziewczynki, budując kobiecość jako nienaturalne zainteresowanie samą sobą, wyłoniony w lustrze zewnętrzny obraz samej siebie i wyobcowany przedmiot rytuału. Dorosłe kobiety gromadnie zaopatrują dziewczynkę w emblematy kobiecości. Dostaje sukienki, spódniczki, kokardki, ściereczkę i ładnie powiedz dzień dobry. Mała dziewczynka maluje sobie usta bez przekonania, ale dostaje zabawkowe zestawy do makijażu tak długo, aby kiedyś bez pomalowanych ust poczuła się nieubrana, a przynajmniej zaniedbana. Z czasem metoda dodawania, model addytywny, w jakim zaczyna funkcjonować ciało dziewczynki, obrasta w kobietę, w której nic nie jest nią samą w sobie, ponieważ byłoby to niegrzeczne.

– Zobacz, jak teraz ładnie wyglądasz.

Dziewczynka zapamiętuje, że jest ładna, kiedy dorosła kobieta jest z niej zadowolona.

Radosne przeglądanie się w lustrze to trening kobiecości i początek głodu przeglądania się, starannych studiów nad cudzym zadowoleniem, budowaniem siebie jako serii uśmiechniętych odbić w oczach innych, pisemnych podziękowań za szarlotkę na szkolne zebranie i całus od naprawdę dobrze wychowanej wnuczki, kiedy poprawnie kontynuuje linię plisy na granatowej spódniczce.

Ile roboczogodzin spędzono nad nami, abyśmy milczały, oglądając film “Jak tresuje się dziewczynki” Zbigniewa Libery. Ile dekad poświęciło rozrzutne stado, aby umalować nam usta. Jak dużym zbiorowym wysiłkiem wyuczono nas, abyśmy zagryzały ze zdenerwowania wargi, kiedy nasze małe córki nie są tak ładnie ubrane, jak dziewczynka obok. Ile dano nam prywatnych lekcji z nieposiadania ciała w miejscach publicznych. Ilu powtórek i reprymend użyto, abyśmy na widok naszych niewinnie dotykających się małoletnich dzieci pochyliły głowę w poczuciu klęski i nerwowo wyrwały im ręce. Na kołdrę.

Ile odrzuceń, zaprzeczeń i zaniechań. Ile gestów wyuczonych wbrew głosowi rozsądku. Ile stłumień.
Ile kłamstw o samych sobie.
Żeby dostać pochwałę i świadectwo z czerwonym paskiem za odebranie sobie życia.
Kraj nieżyjących kobiet. Kraj kobiet wychowanych przez lustro, pozostawionych przed lustrem we wczesnym dzieciństwie.

– Idź się przejrzyj, jak ty wyglądasz, natychmiast to zdejmij.

Statystyczna dziewczynka w naszym kraju dorasta jako radykalnie niepowiązana ze samą sobą. W miarę upływu czasu pod sukienką księżniczki wyrasta jej dodatkowe ciało, ciało z lustra komplikuje się, pojawia się chwilami z piersiami i cipką, które nie należą do odbicia, i które należy jednocześnie zakrywać i odsłaniać, w zgodzie ze złożonymi zasadami wyznawanymi przez współplemieńców. O piersiach i cipkach, co zaskakuje dziewczynkę, dorosłe kobiety nie rozmawiają ze sobą. Dorosłe kobiety, o ile nie są dziwkami, nie noszą ze sobą piersi i cipek, jakkolwiek nie wolno ich dotykać w miejsca pozostałe po ukryciu tego, co nieskromne.

Czador fig i stanika. Strefy wycięte z ciała. To skomplikowana lekcja. Świeżo objawione własne piersi i cipkę dziewczynka musi zamykać w elastycznym stelażu, chować je w nie nazbyt obcisłym ubraniu i nie nosić ze sobą do szkoły oraz po ulicach, ponieważ mogłaby zostać złapana za ich posiadanie. Zwierzęta młodych kobiet w sztucznych jedwabiach ostrożnie chodzą więc po ulicach na wzruszająco szczupłych nogach i płoną ze wstydu z powodu noszenia drugo- i trzeciorzędowych cech płciowych odznaczających się pod lekkim materiałem. Kulą ramiona. Dźwigają schowane ciało bez nazwy, ponieważ urodziło im się miejscami wulgarne, skażone, chore.

Kobiecość kulturowa nie tylko jest więc czymś ogromnie zewnętrznym, jako kostium i rekwizytorium do interioryzacji. Wraz z nabywaniem kobiecości, w dziewczynce odbywa się długotrwały proces bandażowania, wytłumiania fizyczności, redukowania własnych odruchów i potrzeb, oraz systematycznego zastępowania ich kulturowo aprobowanymi nawykami. W tym sensie poprawnie wykonywana kobiecość jest skrajną redukcją autonomii.

Performatywy powiązane z przeglądaniem się i byciem oglądaną utrwalają w dziewczynkach kobiecość jako obraz. Niestety, aprobata dla obrazu nie trwa wiecznie. Z czasem ruchome, plemienne lustra innych kobiet gorliwie podkreślają wady i odstępstwa od normy. Dorastające dziewczynki nieswojo czują się w towarzystwie coraz bardziej niezadowolonych starszych kobiet, opuszczone na koniec przez rozczarowaną matkę. Wraz z odejściem matki, lustro traci lektora, który opowiadał i wartościował odbicie, pieszczotliwie burząc mu miękkie włosy. Odejście i odwrót matki są podwójnie mocnym zamachem na samodzielność i karą dla dziewczynki za najlżejszą próbę wybicia się na niepodległość. To bezwzględny sygnał: – Koniec tego dobrego, albo będziesz taka jak mówię, albo radź sobie sama. Proponuję wyczyszczenie i wyszlifowanie paznokci. Radość, tak, właśnie tak. Ładnie. Ładnie naśladujesz mamę, brawo. Bądź mną, nie sobą. Bądź kobietą, jak mama.

Cytatowość kobiecości to betka, póki jesteśmy przy koralach i klipsach, betka przy wysokich obcasach mamy przymierzanych przez małą dziewczynkę, betka, póki jesteśmy przy zewnętrznym aspirowaniu dziewczynki do kobiecości. Kobiecość okazuje się jednak przede wszystkim cytatem świadomości, perspektywy, sposobu oceniania i ferowania wyroków, mnemotechniką stereotypu. To właśnie w tym sensie cytowanie kobiecości reprodukuje strażniczki patriarchatu.

Dziewczynka musi poprawnie zacytować normę, aby stać się kobietą. Kiedy kobieta wychowuje dziewczynkę, musi pokonać jej wolność, wyobraźnię czyli stan przed obowiązującą wiedzą, musi złamać suwerenność i opór, i wymusić przyjęcie oficjalnie akceptowanej, czyli naturalnej normy. Podkreślić kobiecość. Wyeksponować ją. Wraz z całym sztafażem kulturowym przychodzi stały repertuar zachowań i ról społecznych, pozycji w rozmowie. Nasze dziewczynki nie mówią niepytane, choć stale podnoszą rękę. Potwornie zdenerwowane, kompetentnie milczą na dyskutowany temat. Szybko odkrywają, co należy powiedzieć i jak się zachować, aby zasłużyć na aprobatę. Na przykład – proponują kawę.

 Interioryzacja kobiecości jest w pełni oparta na bezwzględnym posłuszeństwie i gorliwości. Wraz z nałożeniem kostiumu kobiecości, w ręce dziewczynki wpadają coraz to nowe rekwizyty prymusek, kary za wieki tłumienia poglądów i potrzeb: słabość jako metoda komunikacji, agresja wobec własnego gatunku i bezinteresowna nienawiść do sprzeniewierzenia się normie.

Prymuski patriarchatu wiedzą, że każde kolejne udane pokolenie będzie wymagało ogromnej pracy. Przygotowaniu do życia w zaawansowanej kobiecości towarzyszą niezliczone gesty poprawiania czegoś w dziewczynkach. To trwa, musi potrwać. Wygładzanie, strofowanie, przyuczanie do zawodu miłosnego. Odbędzie się masa ćwiczeń, wysiłku włożonego w to, aby dopilnować poprawnego rozwoju dziewczynek, najchętniej poprzez włożenie ich do pieca na cztery zdrowaśki.

Głodne prymuski.
Siedzą cichutko.
Tak ładnie jak nigdy.
Czekają, aż je pochwalisz.
Ty dziwko.

Syczą do ciebie: – Ciiiiiiiii.

“Prymuski patriarchatu” 
wzięły udział 
w konkursie na prymuski tekstu. 

Wszystkim, którzy wysłali smsy, 
aby prymuski otrzymały czerwony pasek i nagrodę książkową, 
serdecznie dziękuję!