“Stop playing hard to get” by Project Unbreakable |
Nie da się spokojnie oglądać Project Unbreakable, ale jeśli zdarzyło Wam się coś takiego, to jest to wyzwalające.
Nigdy nie przestanę tępić ogólnego przyzwolenia na przemoc seksualną.
Nigdy.
I nigdy nie przestanę dostawać szału, słysząc, że kobieta sama była sobie winna.
Bo poszła nie tam, gdzie trzeba. Bo ubrała się wyzywająco. Bo się upiła.
Czy możemy już przerwać ten uroczy międzypokoleniowy projekt “Twoja mała kokietka sama się prosi”?
Nikt nie lubi takich wpisów pewnie.
Trudno, kiedy mnie boli, to mówię, kiedy mnie boli bardzo, to krzyczę, taka słabostka kobieca, do żywego, kiedy się nie goi.
Ale, ale.
Witajcie w naszym lesie, liski.
Wybijemy Was, co do jednego. Nie w tym pokoleniu, ale dajcie nam chwilę.
Wasze żarciki i wasze gwizdy. Wasze niepowstrzymanie, wasze przekonanie, że skoro można, to wolno, i waszą spontaniczną przemoc, waszą pracowitą pomoc okazji, by się nadarzyła. Wasze usprawiedliwienie od taty, żeby sukę po suczemu. Waszą policję, która nie dowierza i tatę waszej policji. Wasze polowania. Waszą prośbę, żeby się już nie gniewać, bo to was smuci. Idiotko.
Będziecie w mniejszości, liski, obiecuję. Wasi synkowie nie będą was już wiernie naśladować, bo nie mamy jakby ochoty na to, żeby krzywdzili nasze córki i nauczymy nasze córki spuszczać im wstępny łomot. Więc w poniedziałek nasze córki przepuszczą Waszych synków w drzwiach przedszkola i przyskrzynią im paluszki, wyjaśniając grzecznie od samego początku, że nie wolno krzywdzić, kiedy nie wolno krzywdzić. I będą zgłaszały do pani, a pani do nas. A wtedy my przyjdziemy i weźmiemy waszych synków na lektorat z partykułą przeczącą “nie”, i nie będziemy się uroczo śmiały, że synek tak słodko nie słucha i nauczymy waszych synków powstrzymywać innych synków, jakby się zapomnieli. Na lektoracie będą testy i oblejemy smołą każdego, kto sobie nie utrwali, że w naszym barbarzyńskim języku “nie” oznacza mniej więcej tyle, że nie.
Wyjaśniam ostatni raz, liski z wścieklizną z pianą na ustach nieutulone w żalu, kiedy tak niepotrzebnie się bronimy, a byłoby szybciej, ostatni raz, liski obsmarkane w spodenkach opuszczonych do kolan.
Nie.
I słuszNIE.
Uspokoić się muszę potem. Ale jeszcze się powściekam.
NIE!
oglądałam te zdjęcia kilka dni temu, na wdechu, na wścieku. I cały czas ta myśl w głowie, że synka musimy dobrze wychować, żeby myślał, wiedział, a przede wszystkim czuł. nie znaczy nie. zawsze.
Wierzę w Was bezgranicznie.
Szanuje synka i uczę go szacunku, szanuje córkę i uczę ja mówienia "nie". Oboje chętnie zapisalabym na Wen-do. Na razie moge tylko córkę i na pewno to zrobię. Wen-do uzdrawia i daje moc 🙂 jak macie możliwośc zapiszcie sie z córkami, matkami, ptzyjaciolkami!
Zdrowo.
:*
!!!
Brakuje mężczyzn w wychowaniu chłopców. Nie ma ich, lub nie mają czasu lub nie stanowią wzoru.
To mądry mężczyzna powinien chłopcu przekazać naukę o kobiecie. Przede wszystkim w tym jaki jest dla swojej żony. To jemu chłopiec uwierzy.
Za dużo mam, babć, niań, wychowawczyń, nauczycielek.
Czytam o Wen-do za Twoją namową i wydaje mi się, że samoistnie dochodzę do podobnych zasad, do takiego nastawienia, do takiej świadomości, czy raczej samoświadomości. I siły. Zbieram się w sobie. Potrzebuję tego, żeby nauczyć tego swoje córki.
Kiełkowało. Kiełki są zdrowe.
:*
Krzyczy we mnie.
Racja, celne, myślę i o tym.
Wydaje mi się, że część pracy nad kolejnymi pokoleniami rzeczywiście polegała będzie na egzekwowaniu przez kobiety tej obecności mężczyzn w wychowaniu chłopców. I żeby to było możliwe, równie ważne jest to, jakie kobiety będą dla swoich partnerów. Jak będą do nich mówiły, co powiedzą wprost, czego zażądają, czym się naturalnie podzielą, co okażą, czego nie odniosą do kuchni, a co wezmą do łóżka, czego nie będą tolerowały, na co nie pozwolą, co głośno odrzucą. Całe pokolenie kobiet musi skorygować te elementarną degenerację w relacjach domowych, w związkach, w męskich sposobach manifestowania siły i w kobiecej skłonności do ulegania sile, musi to zrobić zwyczajnie i stanowczo, na oczach dzieci płci obojga. Niech kobiety przemówią, niech mówią ważne rzeczy, niech każą partnerom zostać, niech współbędą, współdecydują, żadnego kobiecego getta i drobnych na rajstopy i podpaski. To jest ogromny, codzienny problem, to jest mój problem, zeszłam z tej taśmy, na której położono grzeczne seryjne dziewczynki do obierania ziemniaków, dziewczynki stroskane skromnością od najmłodszych lat, siostry swoich bitych agresywnych braci, dziewczynki zagrożone spódniczką mini i napaścią słowną, wobec których matki miały zawsze jedną i tę samą radę: nie chodź tam, nie zadawaj się, nie ubieraj się tak, uważaj, matki, które w domu nie miały nic dla siebie, miały brak słów i cierpienie, zmęczenie, brak snu. Lata zajęło mi przepisanie sobie głowy, ciągle mnie zajmuje i z trudem dochrapuję się nawyku mówienia tu i teraz, że chcę/ nie chcę.
Dlatego myślę, jak arcyważny będzie ten zmieniony lektorat kobiet, mamy, babcie, nianie, wychowawczynie, nauczycielki muszą wyjść z kącika, wstać z grochu, i najważniejsze, muszą przestać przeciągać kolejne pokolenie na swoją przegraną stronę, na to wieczne "uważaj" i "tak już musi być, tak jest na świecie". Tak myślę, że to tak – musi się potoczyć. Że kobiety muszą sporo zrobić.
Obie strony muszą, ale kobiety też, ogromnie dużo. Jeśli kobiety inaczej zaczną mówić do mężczyzn, jeśli w ogóle zaczną mówić, wtedy coś się zmieni.
Napisałam to jakoś tak twardo, ale czuję mocno. Mam dwie córki.
Lubię kobiety silne (ale nie podłe), w słusznej sprawie gniewne, zaradne. Nigdy dość głośnego mówienia NIE! NIE dla molestowania i gwałtów. No NIE i już. Każda z nas ma prawo do flirtu i do odmowy. Do uszanowania granic. Przecież chcemy też mówić tak. Tak dla fajnych chłopaków, świetnych mężczyzn, dla szalonej miłości. Wtedy TAK.
Błagam Panowie, nie bądźcie na nas głusi!
Tak właśnie! I Panowie – nie pozwalajcie kolegom na agresję. Nie śmiejcie się z aprobatą. Korygujcie zachowania innych. Nie da się inaczej.
Nie napisałaś twardo, podobało mi się – bo było wymagające. Tak trzeba, tak jest dobrze. Wymagać.
Ja też mam dwie córki.
W ogóle to mam dosyć społecznego przyzwolenia na przemoc. Wydaje mi się, że generalnie osłabliśmy jako społeczeństwo. Że przestaliśmy – czy ja wiem – stawać murem za dobrem. Razem. Nie pozwalać. Że gdzieś jest problem i niepokojące osłabienie.
Nie wiem, jak Wy to widzicie, czy ja przesadzam?
nie, nie przesadzasz Katachrezo.
to prawda, że więzi społeczne są znacznie słabsze niż kiedyś. dawniej konsolidował nas wspólny wróg ( oni), w jego obliczu zwieraliśmy szyki, a teraz? zło przestało być monolitem, jest rozczłonkowane jak ośmiornica z niezliczoną ilością macek…
jednak myślę, że świadomość kobiet jest znacznie większa. głośniej mówią NIE. mają więcej odwagi i czują słuszność swojego gniewu, gdy NIE bywa odbierane inaczej.
ale jeszcze wiele do zrobienia…!
oglądałam niedawno wystąpienie RPO prof. Lipowicz na konferencji dotyczącej z grubsza nie-seksualizacji dzieciństwa. Wspominała protesty w Indiach po brutalnym gwałcie na studentce. Protesty masowe, ogarniające cały kraj. Jej teza, że w Polsce gwałt nie doprowadzi do takich społecznych zrywów, współ-odczuć, oburzenia, chęci krzyku czy milczenia w tłumie dla sprzeciwu… ta teza doprowadziła mnie do ścisku w żołądku. Choć przerażająca jest diagnozą tyle surową co słuszną. U nas ZAWSZE rozważania: po co poszła, z kim itd. podszyte już wyrokiem, że winna, winna ona i obcasy i spódniczka i krzaki odludne. Tak mamy. Jak z tego wybrnąć wiem w skali mikro rodzinnej, na makro społeczne lekarstwo pomysłu nie mam nie.
Tylko my możemy im to dać. A wen-do bardzo polecam. Buduje zdrowe granice w nas, uruchamia instynkt, tak czesto uśpiony przez kulturę, daje power. Bo jak własna dłonią rozwalisz deseczke, to po prostu doswiadczysz inicjacji -przejścia na strone Wojowniczek 🙂 Otwiera sie ciało, głos, umysł, serce. Cudowne doświadczenie, którego owoce moze zbierać całe zycie.