Crazy Woman – Lara Lisa Bella by Marko Köppe |
Kiedy spokojnie umrzemy, zostanie im po nas pokój. Rozmowa na nasz temat też umrze, bo wszystkich będziemy boleć.
Pokój będzie nas pełen, zastygnie, nieutulony. Na miejsca, przez które biegliśmy, zejdą lawiny kurzu, z ostatnią drobiną naskórka.
Zostanie nas dla nich niewiele, tyle co z dziennej wylinki. Może wejdą pod łóżko, tulić wyblakły paragon. Będziemy tam czekać, sukienką. Coś nam tam dla nich upadnie.
Będą nas zbierać i wołać. Urośnie im las naszych rzeczy i Pompeje w poduszkach policzków.
Nie będzie nas można wyrzucić. Tak długo, dopóki żywica będzie się lepić do palców.
Czy skamienieją z rozpaczy, żalu i samotności? Nie wiem, nie chcielibyśmy, bo umrzemy im po nic szczególnie osobistego.
Ale teraz niech otrzeźwieją, umrzemy im jeszcze nie dzisiaj. I najpierw niech przyjdą przeżyć z nami to wszystko, co wydarzy się wcześniej.
Oby jeszcze nie dzisiaj; dopiero, gdy się doświadczy.
Jeszcze nie.
Niech reszta też jeszcze nie.
Doświadczanie – czekam na powrót zachłannego apetytu na życie.
Ale za to choć jeden raz powiedzą o nas tak dobrze, że jako żywi nigdy byśmy nie byli w stanie tego spokojnie wysłuchać. Nie mogę się doczekać.
Ach. Ciekawe, co powiedzą.
Ale może zaczynać się od "Ona zawsze" albo "Ona nigdy".
Jeszcze nie…Oby jeszcze nie…
Milczę tu sobie ze zrozumieniem. Przytulam.
Po śmierci zbierają się nad talerzem rosołu, żeby ulepić go po raz prawie ostatni w takim gronie. Potem każdy bierze po kawałku i w pamięci ma kompletnie inną część. Każdy oblepia swój kawałek czymś innym i multiplikujke zmarłego na swój sposób. Jak pamięta go syn, jak żona, jak wnuk, a jak sąsiad. Rozpadł się na tysiąc.
Ślad z kurzu na ścianie po obrazie:
-ach, jaki on był szuja, oszwabił sprzedawcę przy zakupie, jak on się targował! Było mi wstyd, choć nie powinno;
– siedząc na skraju wpatrywał się w ten pejzaż i sama nie wiem, czy myślał o mnie, czy o tej sprzed lat…;
– nie raz rozmawialiśmy o tym malarzu, jaki mój dziadziuś był mądry!
– Jak skurczybyk wiercił w ścianie, żeby powiesić sobie ten cholerny landszaft, kryształy mi drżały w segmencie. W ogóle był jakiś mruk.
To, co w nas po nim zostanie, więcej powie o nas, niż o nim.
Piękne, nic więcej nie dodam…
Z czasem coraz więcej chcemy pomieścić w krótkim "zanim".
Pospiesznie.
Zachłannie.
Jakbyśmy gromadzili zapas na nadchodzący brak.
A zanim pęka nagle.
I nigdy nie ma na tyle, by starczyło.
"umrzemy im jeszcze nie dzisiaj" …
tego nie wiemy i ta niepewność jest trochę jak wiatr, który dmucha nam w żagle
…
Najważniejsze żebyśmy im nie umarli zanim umrzemy
Żebyśmy sobie nie umarli.
Oni nam.
Magda.
Tak.
To, co napisałaś, mocno mi w sercu leży.
Zostaje tylko żyć pełnymi garściami, w przepaści strachów skakać śmiało, nie czekać z niczym.
Bo oni po nas jak po kropkach swoje szlaczki kreślą przecież.
Właściwie, w perspektywie tego co napisałaś: nic nie powinno nas hamować.
<3
"Bo oni po nas jak po kropkach swoje szlaczki kreślą przecież."
Targnęło mi się to zdanie na życie.
Staramy się, żeby nas wystarczyło na dłużej.
Chce nam się jeść życie.
Jest pyszne.
Przydeptuję ogon uciekającym.
Jeszcze nie.
I ja przytulam.
Leciutki dygot.
Ale jak pisałam Joannie – przydeptuję ogon uciekającym.
Czy nam cokolwiek zapowiada choćby jeden z późniejszych kawałków?
Samosiejki.
O tak, tupię na to nogą, ale tak.
Z jednej strony będzie w nas oprawiony jak w medalionie, a z drugiej – taki nieswój, podrobiony, przyłapany, w migawce.
już jestem zła, że więcej się na niego nie zdenerwuję, bo usiądzie mi taki grzeczny w pamięci i będzie siedział z porządnie złożonymi na kolanach rękami.
I tak go będziemy
nosić.
Dziękuję.
Pali mi się w głowie, emocje i świadomość nieuchronnego.
Były szczęśliwie lata pełnej spiżarni, kiedyśmy jedli do syta.
Pod pustym ciągiem dalszym leży gruba kołdra wszystkiego, co zdążyło się jeszcze wydarzyć.
Nie wystarczy na wszystko.
Ale dało nam dobry początek.
Ja liczę na jakieś NAJE.
"Umrzeć, tego nie robi się kotu" chociaż te, jak mawia Pilch najbardziej udało się Bogu…
"Umrzeć, tego nie robi się kotu"… Nie tylko kotu, chociaż one podobno najlepiej udały się Bogu….