Chamer see in Vilette Park by Piotr Sekulski 

Więc jestem łasa na turkus i błękit. Jeśli miałabym jechać na jakimś paliwie, to na zdjęciu jest ten właśnie opalizujący odcień, pogranicze powietrza i wody, zszyte na zakładkę fale, wielka przezroczystość. Kolor jak cieniutki film benzyny, dwie części wodoru i jedna część tlenu do pochopnego głaskania, powierzchnia wszystkich rzeczy.

W takiej chwili nie boli mnie nawet przemijanie, spotykam się z sobą jakoś oficjalniej, na odległość zmarszczek na twarzy i nagłej siwizny w ciągle jasnych włosach. Czas mruczy mi w brzuchu, minutnik, co też ugotuję?

Zwalniam o połowę, słucham tylko siebie. Mam parę spraw do załatwienia na drugim końcu języka. Wygląda na to, że napiszę książkę.