Duch angels by Julien Oncete |
Nadciągają nowe kobiety.
Seria mnie.
Jedna jest zła i przegrana, druga się waha, trzecia siada na chwilę, czwarta zaczyna nasłuchiwać, piąta rozumie.
Idę z nimi na wino. Równiutko opadamy w powietrzu, chyba będziemy razem mieszkać i pracować.
Nie będzie nic sztucznego, niczego nie upiększę. Sama fabryka rtęci, kiepska dniówka, pakowanie w papier.
Mam czysty dygot i drżenie, same skaczące słowa, które ze mnie wywożono latami, odnalazły mnie przez czerwony krzyż i facebooka, tyle poszukiwań i listów, ratunkowych bibliotek, zaniechań i mimikr.
Moje kochane słowa, moje kochane szare zwykłe historie Biały Jeleń, o tym, jak mi się nie uda, moje opisy z mydła i wody, moje wycinanie, moje kartki z nieszczęśliwymi niedokończeniami, moje wszystko to, co znam tylko ja jedna i tylko ja mogę napisać.
Ożywają we mnie głosy, każdy jest mój, słyszę.
Zaczęłam słyszeć historie.
Jedna o tym, że do niczego nie jestem przygotowana i zepsuję, druga o tym, że nie mam narzędzi, trzecia, że nie mogę, czwarta, że spróbowanie zajmie mi tyle samo czasu, co niespróbowanie, piąta o tym, że jednak spróbuję.
Patrzę w tył, czego się nauczyłam przez te wszystkie lata.
Że nie zadowolę innych. Że nie znajdę niszy, wyspy, państwa miasta.
Że umiem skończyć, jeśli muszę.
Że umiem też zacząć.
Że opływam w pomysły, których nikt nie zamawiał i nie potrzebuje.
Że moje słowa zderzają się z sobą i lecą z nich wtedy takie fajne iskry.
Że mi wróżono i prawie pozwoliłam, żeby się sprawdziło. (I tak przy okazji, bijcie swoje wyrocznie delfickie po pysku, bo Wam wróżą ze własnych rozrzuconych wnętrzności, a Wasze życie nie pochodzi z kury.)
Że mnie nie umiano i że nie nadaję się do ogólnego rozumienia, że będzie mi wytykane i że tak jest dobrze, bo po tym się rozpoznaję, wynikam z nadpisań i błędów, literówka życia.
Że zanim mnie nie będzie, muszę cała pobyć, że się bez siebie nie obejdę i nie stanę i niektóre rzeczy nie będą możliwe, a inne nie powstaną, nie wynikną ze mnie.
Że kiedy patrzę w tył, wszystko się dobrze poskładało na mnie. Idealnie, a przecież płaciłam ludziom, żeby to ze mnie wyjęli, żeby się nie pamiętało, nie mówiło, spało.
Że myliło mi się to, o czym ja decyduję, z tym, co inni mogą o mnie zdecydować.
Teraz zacznę mówić.
Wasza Katachreza.
ps. Dziś cały wpis jest podziękowaniem dla Bebeluszka, bez którego w życiu bym tu nie wylądowała.
Matko, jak pięknie i dobrze! Zatkało mnie. Radość i ulga, że nie wyjęli, że nie musisz zapomnieć i nie mówić.
Chwała netowi za ludzi, których przynosi!
Ściskam serdecznie!
Sama się strasznie cieszę, i jestem okropnie poruszona i wzruszona i w ogóle.
Mam pomysł i biorę się z nim za plecki. Na razie się poklepujemy dopiero, ale jeszcze nigdy na nic takiego nie wpadłam jak teraz i tak mi dobrze nie było z tym. Uczuciem bycia sobą w tym wszystkim.
I tyle pomocy dostałam. Strasznie, strasznie pięknie się czuję.
Odściskuję równie serdecznie!
:*
Ło jeja, a ja się cieszę z Tobą, czuję, że się szykuje niezła supernova! O matko, finałowe odliczanie 😉
:-), ba, już się czuję, jakbym się mocno uderzyła w głowę, same gwiazdy widzę :-)!!
Znam to uczucie!!!! O raju, gdybyś była bolidem F1, powiedziałabym, że masz dyfuzor! 😉
Kibicuję Ci szczerze, bo czuję i wiem, że coś dobrego się urodzi 🙂
Dyfuzor! Poszłam się przejrzeć i sprawdzić, czy takie dyfuzory widać;))
Kibicowanie jest wspaniałe i ja też kibicuję wszystkim tak fajnie będącym sobą!
Lżej mi. Dziękuję:*.
<3 tak mną kopnęło, że na 24h zamilkłam z wrażenia. Zwłaszcza to "spróbowanie zajmie mi tyle samo czasu, co niespróbowanie" i ostatnie zdanie, które mogłabym napisać też o Tobie. Tworzysz sobie wewnętrzną wioskę kobiet 😉 Jesień w tym roku będzie inna niż zwykle.
Bede sluchac.
Katechrezo, iskrzy i to jak!
Te wszystkie kobiety, te historie które słyszysz są jak kolejne szczeble drabiny, trudno jest którąś pominąć, ale razem mogą Cię wynieść wysoko.
Te prawdy o sobie, które spisałaś to najwspanialszy dekalog!
"…zanim mnie nie będzie, muszę cała pobyć, że się bez siebie nie obejdę i nie stanę…"
Dzięki Tobie widzę więcej. Dziękuję!
Macham do Ciebie, do Bebeluszka i do każdej Kobiety w Wiosce!
Jak fajnie, że tak:)
Kaczko 🙂
Kaczko!
Zorko!
Mówią one!
To najlepsze, co mogło mnie spotkać.
Dzieją się inne rzeczy, niż działyby się, gdybym nie zaczęła pisać bloga, rozmawiać w komentarzach, poznawać ludzi i gdyby taki jeden Bebeluszek nie wytrzepał mi latających dywaników, które dotąd służyły do zwykłego wycierania butów.
Biorę się za siebie. Będę zaczynać i kończyć rzeczy.
Ja z Wioski serdecznie odmachuję!
To ja dzięki Wam widzę – ważne rzeczy.
Na przykład siebie.
Na pohybel! A rowerem, słowem i obrazem – po płaskim 🙂
I przepraszam za literówkę…
Po płaskim!
To szczęście, że mieszkamy tak blisko siebie!
Skubać się z pierza możemy, iskać i upijać czerwonym wytrawnym kiedy tylko dusza zapragnie.
Wczytuję się w każde słowo.
😉
Aż mnie "zatkało kakao":-)))))))). Nigdy nie pozwól, by Ci wyjęli.