Piñata by Zaq Landsberg |
Jeszcze nie mam tego nawyku.
Ale przyłapałam samą siebie w kąciku. Przeczytałam wczoraj dziennik od pierwszego do ostatniego wpisu, i znalazłam tam siebie. Taką, która jakby nie widziała samej siebie i nie miała środka, tylko samą skórkę chlebową i na zewnątrz wszechświat. Dawno temu miałam nadzieję, że się sobie napiszę, ta, której nie umiem zobaczyć, objąć. Ta z migotaniem pamięci. Nietrwała, ruchoma, spleśniała jak niebieżący środek wyrazu. Aż tu nagle – mam się, wygląda na to, że niepustą, coś mi tam przyjemnie grzechocze i myśli. Mam złapaną jakąś momentalną siebie, z nawracającymi widmami, słabością do kolorów po latach czerni i powściągliwą melancholią. Maniakalnie powtarzam wątki, wykonując potrójny tulup, po którym wzruszona siadam na ławeczce w tiulowej spódniczce i wręczam sobie kwiaty. Dziś je wszystkie wstawiam do wazonów.
I tu dzisiaj jestem. Siedzę w kąciku przed lustrem, jak wielka piniata. I dociera do mnie powoli, że jak nie rozbiję do końca tej swojej kolorowej skorupki, to prosta sprawa – nie będzie cukierków.
Amen i wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia i z okazji narodzin. Bądź kolorowa. Bądź tam gdzie jesteś 🙂
Refleksje Twoje są jak obieranie cebuli, ale od środka – mam nadzieję, że tych warstw będzie niemożebnie wiele i każda kolejna zamieni się wszelkimi kolorami. W każdym jest magia jego niezwykłości, indywidualności, kolorowości – Twoja błyszczy, aż dziw, że musiałaś takiego tulupa zakreślić, by spojrzeć we właściwe odbicie w lustrze 🙂
Ale na zdrowie, z nieopisaną wręcz czułością czytam Twój wirtualny zapamiętnik samej siebie…
Okropnie serdecznie mnie uśmiechnęłaś.
Uściskuję, grzechocząc cukierkami :).
Terapeuta, który umościł się w Tobie, osiągnął poziom mistrzowski. Serce rośnie.
Lek, ze raz dwa sie rozbijesz-odkryjesz, jeszcze pisac przestaniesz i gdzie bede przychodzic po prawde o sobie samej?
A i to nie koniec – będziesz odwijać te cukierki jeden za drugim, a każdy w innym smaku! Mniam!
A ja, cholera, nie wierzę w samotne w rozbicie do końca tych skorupek.
Nie wierzę w możliwość aż takiego samodzielnego wglądu w siebie i nie potknięcia się na ułudach podsuwanych przez kochany, usłużny umysł. Ułudach opakowanych ślicznie w argumenty, że.
Wierzę w samoświadomość, wierzę, że można sporo, naprawdę dużo. Myślę jednak, że część cukierków pozostanie tajemnicą, nie dotkniętą nawet końcem patyka.
Przepraszam Cię …
O, nie ma szans, żebym przestała pisać.
Smaki będą różne, nie każdy cukierek różowy.
To dla mnie jasne, że nie wszystko będzie cacy.
Będę często pisała o papierkach w związku z powyższym. Jeśli, wiecie, konik uciekł :-).
Czego dotknę, nie wiem, wiem, że moce, rzeczy dobre, decyzje, wiary, są w środku mnie, więc przynajmniej temu będę starała się poświęcić energię. Jako osoba odpowiedzialna za siebie. I w tym sensie – będę miała więcej niż teraz. Tak myślę. Choćby patykiem kilku ważnych rzeczy postaram się dotknąć. Zmiana myślenia, zmiana perspektywy. Umysłu kochanego jako zawijacza i pakowacza nie bagatelizuję. Mam tutaj co robić. Ale potrzebuję siebie i swojej energii, żeby być intensywniej, aktywniej, niż teraz, żeby zdecydować się na pewne rzeczy, które teraz zawieszone w próżni wyglądają jakbym nic z nimi nie mogła (ta bierność i lęk, o których pisałam, cholernie przeszkadzają), a tak nie jest, mogę.
Cukierków mocy będę szukała. I landrynek zmiany :-). I krówek ciągutek na chroniczne zaniechanie.
Będę kibicować i chłonąć Twoje pisanie.
Mam czasem wrażenie walenia kijem w ciemno. Czasem coś trafiam, a czasem nie. Chyba też czasem strach zdjąć opaskę z oczu, choć korci to coraz bardziej.
Pisz! Cokolwiek się wysypie.