Wysyłam Wam dzisiaj wszystkie moce i potęgi posępnego czerepu, niech to będzie dobry dzień, choćbyście mieli podejrzenia, że jest zgoła inaczej.

Niech to będzie dzień – hrabia z zawadiackim uśmiechem, dzień – podróż dookoła świata, dzień – decyzja, czy oznaczyć go kamieniem czarnym, czy białym.

Co o tym przesądzi.
Niech dzień Wam podpowie.

Co moglibyście zrobić, żeby ten dzień mógł mieć na drugie imię “Całkiem Niezły”, a może wręcz “Jeden Z Najlepszych”. Albo przynajmniej “Nie Wiem Co By Się Stało Gdyby Nie Ta Drobna Rzecz Dla Siebie”.

Niech to będzie dzień, w którym przyznacie się przed sobą, czego najbardziej na świecie macie dosyć. Co Was rujnuje od środka.

Można wykonać spacer do lustra, na trzy sekundy, żeby powiedzieć to sobie choćby szeptem.
Jakieś “Nie dam rady tego dłużej ciągnąć”, “mam dosyć”.

Gdybyście mogli to najbardziej rujnujące wyjąć.
Zamienić na inne.
Oddać kurczowo trzymane stany rzeczy, decyzje, myśli, związki, szaleństwo pamięci, koszmarnie złe sytuacje życiowe, paty finansowe, cały balast – na gratowisko, punkt skupu surowców wtórnych.

Żeby poszło do recyklingu i dało Wam żyć.
Inaczej.

Co by to było.
Co trzeba byłoby zostawić, zmienić, żeby przestać próbować naprawiać przez jeszcze więcej tego samego, które nie działa.

Życzę Wam pomyślenia ulgi.